Technika Pomidora i Odwrotnego Kalendarza - czyli mój sposób na produktywny dzień
👨🏼💻iMagazine
Ostatnio na blogu Nozbe opisałem mój sposób na produktywny dzień. Polega on na połączeniu dwóch technik: “Pomodoro” i kalendarza “Unschedule”, czyli po polsku: Techniki Pomidora i Odwrotnego Kalendarza.
Ten felieton jest z wydania z września 2015 iMagazine
- Czas się ogarnąć
- Technika Pomidora
- Metoda Odwrotnego Kalendarza
- Połączenie obu tych metod to dopiero moc!
Czas się ogarnąć
Przed nami wrzesień, czyli oprócz zaplanowania zakupu nowego iPhone’a, zaczynamy brać się porządnie do pracy po wakacjach. Wobec tego postanowiłem na łamach iMagazine przybliżyć obie te metody. Mam nadzieję, że pomogą Ci się zorganizować.
Technika Pomidora
Nazwa ta powstała w nawiązaniu do kuchennego minutnika, często dostępnego w kształcie pomidora. Student z Włoch, Francesco Cirillo, denerwował się, że trudno mu się skupić na nauce, więc wymyślił, że ustawi “pomidora” na 25 minut i w tym czasie spróbuje wykonać jedno zadanie. Jak czas upłynie, zrobi sobie 5 minut przerwy.
Zauważył, że dzięki tykającemu zegarkowi i świadomości, że ma tylko 25 minut, nie pozwolił sobie na marnowanie go na byle co i skupiał się na zadaniu znacznie skuteczniej. Co więcej, większość rzeczy udawało mu się wykonać w krótszym czasie niż zamierzony!
Czyli w skrócie:
- Wyznaczasz sobie zadanie do zrobienia.
- Włączasz czas na 25 minut i zaczyna się odliczanie.
- Czas mija, robisz 5 minut przerwy, planujesz zadanie na nowego “pomidora”.
Z biegiem czasu odkryłem, że ta metoda jest szczególnie skuteczna, kiedy mam jakiś duży problem i nie mogę się za niego zabrać. Włączenie timera na iPhonie na 25 minut i świadomość, że czas ucieka, automatycznie zmusza mnie do akcji. Jakiejkolwiek akcji. I nagle problem zaczyna być rozpracowywalny :-) Bardzo polecam.
Metoda Odwrotnego Kalendarza
To z kolei metoda zaprezentowana przez autora książki “The Now Habit”, Neila Fiore. Polega na tym, że zamiast wpisywać do kalendarza to, co masz do zrobienia, wpisujesz to, co chciałbyś lub musisz zrobić. Czyli:
Rzeczy, które chcesz zrobić, takie jak:
- jogging lub inny trening,
- drzemka lub odpoczynek,
- obejrzenie odcinka ulubionego serialu,
- inne rzeczy, na które masz ochotę.
To, co musisz zrobić, czyli:
- spotkania, bo muszą odbyć się o konkretnej godzinie,
- odstawienie dzieci do szkoły,
- inne sprawy, które muszą się odbyć w ustalonym terminie.
Gdy wynotujesz wszystkie te rzeczy, czyli to co chcesz i co musisz, to zobaczysz “dziury” lub “okienka” pomiędzy tymi wydarzeniami. To jest czas na pracę. Nagle widać jak na dłoni, że jeśli masz danego dnia cztery spotkania po godzinie i do tego chcesz pójść biegać na godzinę, to zostają tylko trzy godziny na efektywną pracę tego dnia. Wobec tego, Twoim zadaniem jest na bieżąco wypełniać te “dziury”, pisząc, co w ich trakcie faktycznie zostało zrobione.
Świetne jest to, że nagle wiadomo, iż do kolejnego spotkania pozostała np. tylko godzina, więc trzeba ją dobrze wykorzystać.
Czyli faktycznie jest to “odwrócony” kalendarz, bo nie planujemy w nim pracy (jak to większość z nas instynktownie próbuje robić), ale planujemy to, co fajne i to co ustalone… a luki pomiędzy wypełniamy pracą.
Połączenie obu tych metod to dopiero moc!
Właśnie o tym szczegółowo napisałem na blogu Nozbe. Chodzi o to, że mam szablon na dzień, który podzieliłem na 30-minutowe “pomidorki”. Na początku każdego dnia, tworzę sobie na podstawie tego szablonu projekt w Nozbe i dostosowuję go do tego dnia. Zapisuję, w których “pomidorach” odbędą się te fajne i ustalone rzeczy. Pozostałe pomidory zostawiam niezapisane i w trakcie dnia, po każdym pomidorze zapisuję, co w ciągu danych 25 minut zrobiłem i zaznaczam go jako “zrobiony”.
Dzięki połączeniu tych technik mój dzień jest znacznie bardziej produktywny, znajduję w nim czas i na spotkania i na sport i nawet na chwilkę relaksu.
Polecam kombinację tych metod, a jeśli chcesz wiedzieć więcej zapraszam na blog Nozbe. Chętnie też odpowiem na Twoje pytanie na Twitterze: @MSliwinski
P.S. Napisałem ten artykuł w trakcie jednego pomidora. Tak, zajęło mi to tylko 25 minut, a zabierałem się do tego felietonu kilka dni… nikt nie jest doskonały :-)