MS

Hej, tu Michał Śliwiński, założyciel Nozbe - aplikacji do zadań dla nowoczesnych przedsiębiorców i ich zespołów. Po polsku piszę o produktywności. Wierzę, że praca to nie jest miejsce do którego idziesz, ale to co robisz.

🥳 ✅ Get 3️⃣ MONTHS of Nozbe FREE 🖤 BLACK FRIDAY 🙏 👍

iPadOnly na 10,5” - czy nowy iPad Pro i iOS11 to wreszcie poważny zestaw do pracy?

👨🏼‍💻iMagazine

Temat artykułu ma formę pytania, choć i tak wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że odpowiem: „Oczywiście, przecież na iPadzie już od dawna można spokojnie pracować!” Jednak ja jestem ewenementem - wykonuję swoją robotę na iPadzie już od ponad pięciu lat, czyli czasów iOS6… Tymczasem wiele osób nadal nie może się przekonać do iPada jako „poważnego” komputera, i ten artykuł właśnie do nich kieruję.

Ten felieton jest z wydania z lipca 2017 iMagazine

Nowe iPady Pro i iOS11

Kilka tygodni temu na WWDC Apple zaprezentował nowego iPada Pro o rozmiarze 10,5” i pokazał demo systemu iOS11, który będzie dostępny dla wszystkich od jesieni tego roku. Jako że od dawna śledziłem plotki i ostrzyłem zęby na nowego iPada, zamówiłem go już w dniu premiery, a gdy tylko do mnie doleciał, od razu zainstalowałem testową wersję iOS11 (beta 2) i… przeniosłem się „w przyszłość”! Wszystko po to, by specjalnie dla Was sprawdzić, jak taki zestaw działa.

iPad Pro 10,5” - dlaczego ten model?

To mój trzeci iPad Pro (tak wiem, mam problem…). Zacząłem od 12,9”, potem kupiłem 9,7” (do testów), a teraz mam tego najnowszego - 10,5”. Największy iPad Pro okazał się dla mnie za duży i za mało „przenośny”. Po prostu nieporęczny. Mimo że dość szybko przyzwyczaiłem się do dużego iPhone’a Plus, do ogromnego iPada jakoś nie dałem rady. Dlatego też, kiedy tylko kupiłem mniejszego Pro, od razu zrozumiałem, że to jest rozmiar dla mnie. Jest lżejszy, fajnie się go obsługuje zarówno w pionie jak i poziomie, bez problemu mieści się w małej podręcznej torbie. Po prostu ideał. Kiedy więc usłyszałem, że nowy iPad będzie tylko niewiele większy, ale za to ze znacznie większym ekranem, skusiłem się na niego.

I faktycznie: rewelacja.

Nie odczuwam różnicy w rozmiarze. Bez problemu mieści się we wspomnianej torbie, a ekran ma zdecydowanie większy, co widać szczególnie w pionie. Do tego nowe odświeżanie 120Hz jest magicznie płynne! Aż nierealne! Trudno to opisać, trzeba tego doświadczyć. Większy ekran o wyższej rozdzielczości niż 1024 powoduje, że większość stron internetowych traktuje tego iPada bardziej jak komputer a nie tablet. W praktyce powoduje to, że na stronach po prostu widać więcej treści. Super!

Zamówiłem jedyną słuszną konfigurację - 256GB (model środkowy) z LTE (dzięki temu jestem online przez cały czas!) i klawiaturą Smart Keyboard w układzie angielskim międzynarodowym. Apple Pencil został mi z poprzedniego iPada Pro.

Nowy system iOS 11 - jest bardzo „iPadowy”

Nowy Dock i centrum zarządzania

Zacznijmy od nowego iPadowego docka - podobnego do tego na Maku. Musiałem się chwilę do niego przyzwyczaić, ale moje główne aplikacje już na nim są. Wywołuje się go gestem z dołu na górę. Jest to bardzo wygodne w przeskakiwaniu między aplikacjami oraz w korzystaniu z widoku „split view”. Na iOS11 działa to trochę inaczej niż na iOS10, ale po kilku chwilach się przyzwyczaiłem i widzę plusy nowego podejścia. Co więcej „centrum zarządzania” jest połączone z widokiem aktualnie odpalonych aplikacji, więc wszystko widać po zrobieniu jednego gestu.

Drag-and-Drop - przeciągnij i upuść… gdzie chcesz!

Na to czekałem od lat! I świetnie się sprawdza, bo dzięki „multi-touch” można przeciągać kilka rzeczy naraz. Funkcja ta działa nie tylko w aplikacjach systemowych. Np. w mojej aplikacji Nozbe, która wspiera taki gest na Maku, po zainstalowaniu wersji iOS zadziałała od razu! Otwieram zadanie w Nozbe, przeciągam grafikę, upuszczam w tym zadaniu i obraz automatycznie dodaje się jako komentarz. Czysta magia. Wreszcie!

W ogóle cały system iOS11 jest mocno nastawiony na drag-and-drop. Tym właśnie gestem przesuwamy aplikacje z docka, aby wejść do split view albo do „wiszącego” okienka. Bardzo wygodne, choć wymaga zmiany dawnych przyzwyczajeń.

Aplikacja „Pliki”

Jest nowa aplikacja „Pliki”, czyli „Finder dla iOS”. Tak naprawdę jest to po prostu lekko przerobione „iCloud Drive” znane z iOS10. Nowością będzie natomiast bezpośrednie podpięcie tam Dropboxa i innych zewnętrznych aplikacji (co w fazie beta jeszcze nie działa, więc zobaczymy na jesieni).

Czy wszystko już gotowe na „iPadOnly”?

Tyle zmian - nowy sprzęt, nowy system. Wiele osób twierdzi, że wreszcie iPad stanie się poważnym konkurentem dla komputera Mac do pracy… ale tak naprawdę był nim już od dawna!

Z jednej strony muszę przyznać, że nowe zmiany rzeczywiście znacznie ułatwią działanie - pomimo iż mam testowy system, pracuje mi się świetnie i już polubiłem nowe podejście do okien, plików i przeciągania po ekranie. Z drugiej strony, jeśli ktoś zechce ot tak zrezygnować z Maca, przesiąść się na iPada i będzie oczekiwać, że wystarczy pracować jak zawsze tylko na dotykowym ekranie a produktywność utrzyma się na tym samym poziomie, to się nieźle rozczaruje…

Przejście na iPada wymaga zmiany sposobu myślenia!

Jedna aplikacja naraz!

Pomimo że teraz możemy otworzyć dwie aplikacje obok siebie a nawet dodać wiszące okienko, to podstawa pracy na iPadzie się nie zmieniła. Przeważnie pracujemy na jednym oknie, w jednej konkretnej aplikacji, a te pozostałe okna są dodatkowe. Właśnie w tym momencie mam otwartego Ulyssesa na 75% (bo w nim piszę ten felieton) i iThoughts na 25% (bo w tej aplikacji mam zrobioną mapę myśli tego artykułu). Dlaczego tak? Bo moim głównym oknem jest edytor tekstu, a dodatkowym - mapa myśli. Dzięki temu piszę ten tekst zgodnie ze strukturą, którą widzę „z boku”.

Kiedy zacząłem pracę na iPadzie, w iOS6 nie mogłem mieć drugiej aplikacji z boku, więc często otwierałem ją na iPhonie. Dziś jest o wiele łatwiej, ale ciągle na iPadzie pracuję na jednej głównej aplikacji w danym momencie. I to jest dobre! Dzięki temu łatwiej jest się skupić na robocie!

Aplikacje najpierw, pliki potem!

Na macOS wszystko kręci się wokół plików. Na iOS najważniejsze są aplikacje! Wprawdzie dzięki nowej appce „Pliki”, możemy współdzielić pliki między kilkoma aplikacjami, jednak ciągle podejście jest inne.

Na iOS otwieramy aplikacje, aby coś zrobić. Nie pliki.

Co więcej, często w tych aplikacjach nie operujemy na plikach, ale na innych zasobach (notatkach w Evernote, zadaniach czy projektach w Nozbe itp). Znowu, według mnie, taki sposób myślenia umożliwia skupienie się na wykonywanej pracy: uczymy się, że otwierając tę aplikację, można zrobić to, ale nie tamto - każda aplikacja ma swój cel i funkcje. Dzięki temu promujemy produktywną pracę i skupienie na tym, co jest do zrobienia.

Aplikacje częściej niż strony WWW

Taka dominacja aplikacji dotyczy również stron internetowych. Na iPadzie nie otwieram Amazon.com, IMDB.com, Booking.com, Ryanair.com. Jeśli któregoś serwisu używam częściej, ściągam po prostu dedykowaną aplikację i tam się loguję. Wiele z nich jest bardzo dobrze zrobionych, co powoduje, że wykorzystują gesty iPada i po prostu ślicznie wyglądają na iPadzie. Znacznie lepiej niż ich strony WWW.

Dzięki iPadowi korzystam z Internetu równie często jak na Maku, ale nie przez przeglądarkę internetową, ale właśnie - dedykowane aplikacje.

Znowu wracam do tego samego argumentu „jednej aplikacji naraz” - i mam wrażenie, że dzięki otwieraniu tych osobnych aplikacji, moja koncentracja na tym, co akurat robię, jest większa niż podczas pracy na Maku.

Przez dotyk, wszystko jest bliżej mnie…

Trudno mi to opisać, ale praca na dotykowym ekranie jest po prostu… fajniejsza i może bardziej „osobista”. Przez dotykanie ekranu i interakcję z aplikacjami za pomocą palców i gestów, czuję się bliżej tego, co robię. Bez względu na to, czy pracuję, czy „konsumuję treść”. Nie jestem tak daleko od tego wszystkiego jak na Maku.

Wiem, brzmi to dziwnie, ale właśnie dzięki temu mam wrażenie, że kiedy pracuję na iPadzie, jestem bardziej efektywny i mam z tego większą frajdę. Praca na jednej aplikacji naraz oraz możliwość używania dotyku pomagają mi się skupić. Czuję się bardziej związany z tym, co robię.

Chmura to podstawa!

Kiedy w 2012 r. zacząłem na poważnie pracować na iPadzie, musiałem wszystkie moje pliki przerzucić do chmury. Wykupiłem abonament Dropbox i wszystko tam przeniosłem. W tej chwili mam wszystko w chmurze - pliki, notatki, zadania, projekty, zdjęcia, prezentacje… Mam dostęp do wszystkich swoich zasobów z iPada i Maca.

Dlatego, jeśli przymierzasz się do pracy na iPadzie, także musisz przejść przez ten etap - wrzucić wszystko do jakiegoś serwisu chmurowego. Inaczej zawsze czegoś na iPadzie Ci będzie brakowało.

Zresztą, żeby nie teoretyzować, zademonstruję to na przykładzie pisania tego artykułu przy użyciu iPada:

Od zera do pracy na nowym iPadzie w ciągu kilku minut!

Kiedy tylko odpakowałem iPada Pro 10,5”, zdecydowałem nie odtwarzać go z kopii zapasowej, ale (przez to, że będę testował na nim iOS11) skonfigurować go od zera. A więc po kolei:

Jak napisałem ten felieton?

W iThoughts zrobiłem mapę myśli, w Ulyssesie napisałem tekst, przez Dropboxa wysłałem go do asystentki do korekty, potem poprawiony tekst wkleiłem do Ulyssesa, wyeksportowałem do Pages, zczytałem raz jeszcze i wysłałem do Dominika mailem wraz z załączonymi zdjęciami. Koniec.

Wszystko na iPadzie. Wszystko przez chmurę i bez problemu na nowym iOS11.

Getting iPadOnly Work Done!

iPadOnly na 10,5” - czy nowy iPad Pro i iOS11 to wreszcie poważny zestaw do pracy?

Wtorek, 1 sierpnia 2017 /pl/ipad105/