MS

Hej, tu Michał Śliwiński, założyciel Nozbe - aplikacji do zadań dla nowoczesnych przedsiębiorców i ich zespołów. Po polsku piszę o produktywności. Wierzę, że praca to nie jest miejsce do którego idziesz, ale to co robisz. Więcej…

Mam mózg wyprany przez Apple. A ty?

👨🏼‍💻iMagazine

Zostałem fanem Apple ponad 20 lat temu, czyli zanim kupiłem od nich jakikolwiek sprzęt. Zawsze była to dla mnie marka aspiracyjna. Na moim PC oglądałem reklamy “Jestem Mac, jestem PC” i chciałem być tym gościem od Mac’a. Pierwszego iPhone’a kupiłem w 2007 roku. Potem MacBook Air, iPad i kolejne sprzęty takie jak Apple TV, HomePod czy Apple Watch. Jakby tego było mało, od ponad dekady pracuję w trybie #iPadOnly - czyli to właśnie iPad Pro jest moim głównym komputerem do pracy.

Mam mózg wyprany przez Apple. A ty?

Ten felieton jest z wydania z maja 2024 iMagazine

Pranie mózgu… od Steve’a Jobsa do Tima Cook’a…

Przez te wszystkie lata bezgranicznie zakochałem się w ekosystemie Apple. Czasami nawet bezkrytycznie akceptowałem ich słabości, skupiając się tylko na mocnych stronach. Wybaczyłem pierwszy słaby Apple Watch, czy iPada bez kamery, oraz za drogiego HomePoda z fatalną Siri. Przymrużyłem oko także na słabo rozwijające się AppleTV… i ufałem, że nadrzędną wartością Apple jest prywatność użytkowników, co dodawało mi poczucie bezpieczeństwa.

Nie mogłem nie dostrzec jednak “czerwonych flag” w postaci niektórych decyzji zespołu Tima Cooka bardziej podyktowanych tabelkami w Excelu niż dobrem użytkowników. Czy wiesz, że w roku 2010 Apple podniósł podstawową pamięć RAM w komputerach do 8GB… i już nigdy więcej jej nie zwiększył? Najnowszy MacBook Pro 14” z procesorem M3 z tego roku ma w podstawowej konfiguracji 8GB RAM. Rok później, czyli w 2011 Steve Jobs zaprezentował iCloud z 5GB pamięci na zdjęcia i kopie zapasowe. I te darmowe 5GB obowiązuje do dzisiaj, chociaż wtedy Apple sprzedawał iPhone’y z pamięcią 16GB a obecnie mamy w ofercie iPhone’y 15 zaczynające się z pamięcią prawie 10 razy większą, czyli 128GB. A bezpłatna pamięć iCloud nie zwiększyła się ani o jednego bajta.

Jako fan Apple jakoś nie zwracałem na te sprawy dużej uwagi i po prostu płaciłem za duże konto rodzinne iCloud oraz dopłacałem do RAM i zarówno mój MacBook Pro z 2013 jak i iMac z 2015 roku mają po 16GB RAM.

USB-C i Unia Europejska…

W roku 2018 Apple wydało iPada Pro z portem USB-C. Pierwszy raz przyznali się praktycznie do tego, że port Lightning trafił już na swój technologiczny sufit i port USB-C daje większe możliwości przepustowości danych i podłączenia do różnych akcesoriów. Apple sam zmienił swój autorski port Thunderbolt na port w kształcie USB-C, aby jeszcze bardziej rozwinąć tę technologię.

Czy od razu potem Apple zmienił port w swoim flagowym iPhonie na USB-C? Nie w 2018, ani rok później. Dopiero wraz z iPhone’m 15 w 2023 roku! Czyli czekali bite 5 lat! Pięć. I to tylko dlatego, że Unia Europejska dała im ultimatum, że nie mogą sprzedawać nowych smartfonów z innym portem niż USB-C do końca roku 2024.

Wielu fanów Apple (włącznie ze mną!) i tak się zdziwiła, że nie czekali do premiery iPhone’a 16 w tym roku. Teraz jak nad tym myślę, aż wstyd mi się przyznać, że skoro uważałem, że firma Apple będzie czekała do końca z wprowadzeniem portu USB-C, to znaczy, że z nią jest coś nie tak. Ważniejsze było dalsze sprzedawanie iPhone’a z ich własnym portem, aby nie oddać kontroli na rzecz lepszego dla użytkowników USB-C.

Kiedy w zeszłym roku kupiłem iPhone’a 15 Pro, zdziwiłem się, że Apple wprowadził pełne wsparcie USB-C, więc większość peryferiów i kabli działa. Znowu, oczekiwałem, że tego nie zrobią… a wszyscy YouTuberzy, którzy nagrywali recenzję tego telefonu cieszyli się z tych funkcji i dziękowali Unii Europejskiej, że “zmusiła” Apple do zmiany portu.

Pozew Epic games i relacja Apple z programistami

Moja aplikacja Nozbe jest dostępna we wszystkich App Store’ach - na iPhone, iPad i Mac. Aby tam być i abym mógł oferować użytkownikom zakładanie bezpłatnego konta Nozbe, musiałem wprowadzić obsługę płatności Apple o nazwie IAP czyli “in-app purchase”. Niby dobrze, bo przecież to bardzo łatwa forma płatności dla użytkowników i do tego chroniąca ich prywatność. Super, ale z punktu widzenia programistów jest bardzo pracochłonna do wprowadzenia, nie obsługuje takich podstawowych funkcji jak zwroty czy zmiany terminu płatności i do tego Apple za każdą transakcję liczy sobie 30% prowizji (obecnie dla małych przedsiębiorców jak ja, łaskawie obniżyli prowizję do 15%).

Nie ukrywam, że na tym etapie moje różowe okulary w spojrzeniu do Apple zaczęły blednąć. Dopiero gdy firma Epic, której ta prowizja zupełnie nie pasowała, pozwała Apple, dowiedziałem się, jak moja ulubiona firma sadownicza myśli od środka. Podczas procesu wyszło na jaw, że Apple od dawna brał pod uwagę, aby zmniejszyć prowizję, ale stwierdzili, że skoro nie muszą, to po co. Zarząd Apple kontemplował ułatwienia dla programistów, ale za każdym razem dochodził do tego samego wniosku - przecież nie musi, bo App Store jest jedynym sposobem, aby publikować aplikacje na iPhone’a.

DMA - Digital Markets Act i pozew DOJ - Department of Justice

I teraz przechodzimy do sedna sprawy, czyli pozwów lub rozporządzeń, które wytoczyły firmie Apple zarówno USA jak i Unia Europejska. Nie chodzi tu tylko o same pozwy czy zarzuty, ale o odpowiedzi Apple. O to jak zarząd Apple wcale nie chce się do tych rzeczy odnieść czy dostosować, a jak to robi, to po najmniejszej linii oporu. Apple pokazuje chciwość, cynizm i ekstremalny kapitalizm z jakiego zawsze słynne były inne amerykańskie firmy.

Do niedawna byłem przekonany, że to te inne firmy są zorientowane jedynie na zysk, podczas kiedy Apple to była ta dobra firma, dbająca o prywatność, dobro użytkowników i chroniąca środowisko. I nie mówię, że Apple o te rzeczy ciągle w jakimś stopniu nie dba, ale widzę już teraz, że niestety pod płaszczykiem tych “dobrych wartości” Apple dużo częściej, niż bym chciał, zachowuje się jak każda inna amerykańska korporacja nastawiona przede wszystkim na zysk.

Przykłady obszarów, w których Apple przedkłada zysk i kontrolę ponad wszystko…

Według Apple, nadrzędną zaletą iPhone’a jest prywatność użytkowników. Pięknie. Pod tą przykrywką jest ochrona przed niechcianymi reklamami i profilowaniem mnie jako użytkownika. Super, ale jak to wyjaśnimy w kontekście reklam nie tylko w App Store, ale także w samym systemie operacyjnym, promującym ich własne rozwiązania płatne takie jak Apple Music czy Apple TV?

Idźmy dalej. Od 2014 roku i iPhone’a 6 smartfon otrzymuje czujnik zbliżeniowy NFC. Jak bardzo jest on wykorzystywany? Nie bardzo. Tylko do płatności Apple Pay i kilku innych zastosowań, na które pozwala Apple. Programiści mają do niego bardzo ograniczony dostęp, co powoduje, że powstaje bardzo mało systemów wspierających NFC i iPhone’y. Pod przykrywką prywatności Apple albo dogaduje się z BMW odnośnie “Klucza Apple”, albo nie i wtedy pomimo, że mam iPhone’a w kieszeni, muszę kupować i używać osobne karty NFC na przykład podczas korzystania z transportu publicznego na Tajwanie, gdzie ostatnio byłem.

App Store - czy na pewno najbezpieczniejszy sposób na aplikacje na iOS?

App Store jest jedyną metodą, aby wgrywać aplikacje na iPhone’a. Co więcej, Apple prowadzi kampanię przekonywujące publikę, że dzięki ich działaniom App Store jest bezpieczne i wolne od oszustw. Niestety tak ładnie nie jest. Nie dość, że Apple często rzuca kłody pod nogi takim programistom jak ja - kiedy publikujemy małą aktualizację do App Store’a jest ona często blokowana z byle powodu, to jeszcze Apple pozwala, aby w App Store były aplikacje do skanowania dokumentów, które kasują użytkowników kilka czy kilkanaście dolarów tygodniowo. Moja aplikacja Nozbe oparta jest o miesięczny czy roczny abonament. Nie rozumiem po co komu abonament tygodniowy na cokolwiek, jeśli nie tylko po to, aby kogoś naciągnąć lub oszukać. Ale mamy tutaj konflikt interesów, bo od tych scam’erskich płatności Apple kasuje swoje 30%, czyli nie do końca w ich interesie jest takie aplikacje oszustów blokować.

Apple zawsze nas przekonywał, że wgrywanie aplikacji poza App Store byłoby bardzo niebezpieczne. Dzięki działaniom Unii Europejskiej powstał AltStore - alternatywny App Store - i widać teraz dużo bardziej, że monopol App Store’a na iOS nie jest ochroną użytkowników, ale ochroną interesów Apple, bo w tym alternatywnym sklepie można robić aplikacje wspierane przez Patronite, czy możliwość dodawania emulatorów gier, którą przez lata blokował Apple.

App Store jest sprawiedliwy i daje wszystkim równe szanse? Podczas procesów wyszło na jaw, że publicznie Apple gryzie się ze swoim konkurentem Spotify, ale prywatnie wysyła do nich własnych programistów, aby ich aplikacja dobrze działała na platformie iOS. Jakoś do mnie do Nozbe programiści Apple nie przylatują, aby mi pomóc…

iPadOS - miała być innowacja a jest ściema

Kilka lat temu Apple ogłosił podział mobilnego systemu operacyjnego na iOS na iPhone’a oraz iOS na iPada, czyli iPadOS. Jako osoba #iPadOnly - pracująca głównie na iPadzie, odebrałem to naiwnie jako dobry znak. Sądziłem, że będą tę platformę szybciej rozwijać.

Okazuje się, że jest dokładnie odwrotnie. Od kilku lat iPadOS otrzymuje wsparcie do nowych funkcji iOS z rocznym opóźnieniem (widgety, home screen, itd.), a teraz podczas procesu z Unią Europejską, Apple uznał, że iPadOS to nie jest iOS, czyli nawet jak się zgodzą na wymagania UE odnośnie Digital Markets Act, to nie będzie to obejmowało iPada, bo tam nie mają “monopolu”. Czyli dodatkowe App Store’y, pobieranie aplikacji prosto z Internetu czy alternatywne przeglądarki do Safari? Żadnej z tych rzeczy mój iPad nie otrzyma…

Apple traci moje zaufanie… a można było inaczej!

Przy okazji przemyśleń dotyczących Apple przeczytałem książkę autorstwa Trippa Mickle: “After Steve. Jak Apple zgarnęło biliony i straciło duszę”. Nie zgadzam się ze wszystkimi tezami z tej książki oraz nie twierdzę, że Steve Jobs na to czy na tamto by nie pozwolił… ale studiując decyzje włodarzy Apple w ostatniej dekadzie, nie trudno zauważyć powolnej degradacji jakości, spoczywania na laurach i zachowań czysto monopolowych wdrażanych pod przykrywką starych wartości. Widać arogancję, cynizm i chęć zysku, z którą dawna, mniejsza firma Apple zdawała się walczyć.

Teraz Apple to ogromna korporacja, która zamiast wykorzystać swoją pozycję do pozytywnej zmiany, do dawania dobrego przykładu, zdaje się skręcać w tym samym kierunku co inne notowane na giełdzie firmy. Pojawia się amerykańskie “maximize shareholder value”, czyli najważniejsi są inwestorzy i wzbogacanie się firmy.

Apple ciągle robi świetne produkty. Piszę ten felieton na moim ulubionym iPadzie Pro, mam na ręku zegarek Ultra, a w kieszeni iPhone’a 15 Pro. Ale teraz rozumiem, że te produkty mogłyby być dużo lepsze, gdyby ich oprogramowanie było zaprojektowane pod wykorzystanie ich możliwości, a nie chęci zysku, kontroli i umacniania pozycji monopolistycznej.

W krótkim okresie Apple ma się dobrze, ale w długim - ich działania powodują, że tacy fani jak ja nie wierzą już wszystkim zapewnieniom działu PR Apple. Już nie mam takiego entuzjazmu do promowania idei #iPadOnly, skoro mój iPad zamiast być lepszy od komputerów Mac czy iPhone’ów, będzie miał jeszcze gorszy system niż do tej pory.

Brak zaufania i entuzjazmu… i koniec z wypranym mózgiem!

Mogę podsumować ten felieton parafrazując jednego z polskich polityków: “Używam sprzętu Apple, ale się nie cieszę”. A szkoda, bo kiedyś się bardzo cieszyłem, ale firmie Apple najwyraźniej na tym już tak bardzo nie zależy. Pewnie mojego malejącego entuzjazmu i spadku zaufania do Apple nie widać w ich arkuszach kalkulacyjnych. Tyle lat prania mi mózgu na marne…

Sobota, 1 czerwca 2024 /pl/apple/